Kolejna porażka? Wykorzystaj ciało, jako źródło informacji.

Kolejna porażka? Wykorzystaj ciało, jako źródło informacji.

Spisanie “zjedzonego” dnia

Wiesz, że Twoje ciało jest Twoim domem?

I że o dom trzeba dbać, sprzątać i robić przegląd tak, jak robisz to z instalacją gazową i wentylacją?

Obserwując moich pacjentów, w tym też siebie, zauważyłam jak bardzo odłączeni jesteśmy od swoich ciał. Przez lata nauczyliśmy się odcinać od ciała i od naszych emocji. Jeszcze tylko jeden mail i pójdę siku, muszę się teraz najeść mimo, że brzuch mi pęka, bo nie jadłam cały dzień. Nie mogę się rozpłakać, bo nie wypada. Musisz zjeść do końca, bo nie można marnować jedzenia. Nie możesz wyjść z domu bez śniadania.

Banalne ćwiczenie, jakim jest wypełnienie dzienniczka żywieniowego jest w stanie spowodować u pacjenta efekt taki, że wprowadza zmiany samodzielnie, tylko dlatego że spisał, co je.

To takie 5 minut, które może zmienić życie ludzi. Sama decyzja i przygotowanie się do naszego spotkania, jeszcze zanim w ogóle dojdzie do pierwszej konsultacji. Jesteśmy niesamowici w tym, jak bardzo sami jesteśmy sobie w stanie pomóc. Ale przecież żadna koleżanka, mąż, czy najlepsza przyjaciółka nie byłaby w stanie zmusić Cię do tego, żebyś spisał swój dzienniczek żywieniowy. Dopiero, gdy zmusza nas do tego wizyta, bo dzienniczek jest wymogiem, Ty jesteś w stanie poświęcić te 5 minut. I jeszcze wtedy myślisz, że robisz to dla mnie – a to tak naprawdę już jest początek pracy nad Tobą.

Jak media wmawiają Ci “prawdy”

Żyjąc nieświadomie, nieuważnie, w biegu, stresie, napięciu w odłączeniu od ciała, nie potrafimy odczytywać sygnałów, które do nas wysyła. Chętnie za to łapiemy to, co wmawiają nam inni. Media społecznościowe lubią wmawiać nam nasze potrzeby. Lubią, bo wmówiona potrzeba to ich zarobek. Jeśli ktoś sprzedaje witaminę C, będzie Ci mówił, że nie możesz bez niej żyć. Potrzebujesz także robota kuchennego, bo zwykłym mikserem to już ciastka nie zmontujesz. Nie ma mowy!

No bo przecież instagramerka (z zaburzeniami żywienia, która katuje swoje ciało treningami, bo go właśnie nie szanuje i nie znosi) powie Ci jak to lekko się czuje po muesli z jogurtem. Mięśnie na wierzchu, brak tkanki tłuszczowej, a za tym idzie cała reszta, jak niedobór leptyny, zaburzenia cyklu miesiączkowego, hiperandrogenizm, wyczerpane nadnercza, ciągłe myślenie o jedzeniu, rozdrażnienie, życie podporządkowane posiłkom i treningom – to jest to, czego na zdjęciu nie widać. Cyknie foto, kiedy jest w dobrej formie. Kij z głodem, kij z tym, że te placuszki i owsianki w ogóle nie będą Ci służyć, kiedy siedzisz 8 godzin dziennie na tyłku i Twoja tolerancja na węglowodany jest słaba. Ona tak je, a Ty chcesz tak jak ona. Ty chcesz WYGLĄDAĆ jak ona. Ale nie wiesz, że nie chcesz CZUĆ się jak ona. Ona wie lepiej, co Ci służy, nawet jeśli nie lubisz owsianki, co? Przecież tak trzeba. Trzeba 5 posiłków, trzeba lubić owsiankę i jogurt naturalny, trzeba, trzeba, trzeba….

A Wy się dziwicie, że jem dwa posiłki dziennie, czasem trzy. A czasem montuję śniadanie o 3 nad ranem. Albo moje śniadanie wygląda jak obiad, a obiad jest sernikiem (w zdrowej wersji). Moi pacjenci dostają w swoim planie tartę czekoladową na drugie śniadanie, koktajl na obiad i kanapkę z masłem orzechowym i gruszką na kolację. Bo jeśli jest to czynnik bliski sercu i dzięki temu dieta jest w pełni zdrowa, pacjent szczęśliwy, to czemu mam odwracać czyjeś życie do góry nogami? Podstawą jest wiedzieć, co się lubi. A jak się wie, co się lubi, to wtedy ma się to w jadłospisie. A rozmawiając o diecie – dobra dieta jest wtedy, kiedy pacjent mówi, że “mógłbym tak całe życie i nie mam potrzeby czegokolwiek dojadać” – BINGO!

A ja się zastanawiam, dlaczego mam jeść 5 posiłków i śniadanie absolutnie konieczne do 30 minut po wstaniu? Bo telewizja tak mówi? A to telewizja wie lepiej co ja lubię i co mi służy? Na żadnej diecie nie wytrzymasz, nigdy nie zmienisz swoich nawyków, jeśli będziesz robić to, co “trzeba” zamiast to co czujesz Ty i to, co naprawdę potrzebuje Twoje ciało. Często tylko potrzeba czasu, ciszy, pomocy, by znaleźć to co prawdziwie “moje”.

 

Każdy z nas jest inny, a ciało ma głos

Nasze ciała mają głos.

Tylko Ty wiesz, co lubisz i jaki tryb diety będzie dla Ciebie możliwy do zrealizowania.

Tylko Ty wiesz, co szkodzi, a co uzdrawia Twoje ciało.

Żyjemy nieuważnie, pędząc od jednej czynności w drugą, a czasem robiąc kilka rzeczy na raz. Dopiero obserwacja siebie (w tym przypadku zachowań żywieniowych) powoduje, że dostajemy olśnienia.

Pacjent pytany w ankiecie pisze, że spożywa 3 posiłki dziennie. Ten sam pacjent za 15 minut wypełnia dzienniczek żywieniowy, w którym sam zdaje sobie sprawę, że je 7 razy dziennie. Cały czas je. Je, a nawet nie wie, dlaczego i po co sięga po jedzenie. Je, chociaż nie jest głodny. Je obiad, a zaraz po nim coś znowu, pomimo pełnego żołądka. A przecież jemy po to, żeby się najeść, tak? To czemu jesz, jak w brzuchu pełno? Masz tak?

Spisz to, co jesz, a sam zobaczysz. Nie bój się prawdy – przecież to i tak się dzieje. To tak, jak stanąć na wagę – przecież samo ważenie się, nie zmienia tego co już JEST. To tylko pokazanie prawdy.

Spisanie tego, co jesz nie powoduje, że wyolbrzymiasz problem. Spisanie jest jednym z elementów procesu, który ma sprawić, że możesz sobie pomóc, nawet jeśli nie jesteś w stanie zafundować sobie wizyty u dietetyka. Spisanie pomaga zaobserwować wpływ jedzenia na Twoje objawy i samopoczucie.

 

To, jak czujesz się dzisiaj jest efektem tego, w jaki sposób dbałeś o swoje ciało dotychczas.

Często widzimy tylko efekty swoich zachowań, czyli:

  • znowu się nażarłam, że aż muszę poleżeć
  • znowu zajadam się ciastkiem po obiedzie
  • znowu zjadłam te chipsy
  • czego boli mnie ta głowa
  • znowu mam wzdęty brzuch
  • coś mi jeździ w jelitach
  • mam refluks
  • piecze mnie żołądek
  • mam spuchnięte łydki
  • ciągle mi się odbija
  • mam ściśnięte garło
  • ciągle chce mi się jeść!

Ja mówię zawsze zrób krok w tył – zobacz, co było wcześniej. zobacz, co sprawiło, że sięgasz po tę czekoladkę. Sprawdźmy Twoją dietę – czy to nie niewłaściwa kompozycja i indeks glikemiczny posiłków powoduje, że wpadasz w hipoglikemię. Zobacz, jak traktowałeś swoje ciało przez ostatnie lata – może Twój nadmierny apetyt na słodkie to kwestia wołania o jedzenie, wiążąca się z niedożywieniem na poziomie komórkowym. Być może nieprawidłowo łączysz posiłki, jesz zbyt często, masz obciążony przewód pokarmowy albo zniszczone kosmki jelitowe, bądź stany zapalne jelit. Wtedy naprawdę możesz mieć wrażenie, że wszystko Ci szkodzi. Nie pomożesz sobie, jeśli nie przeskanujesz swojego organizmu – czasem są potrzebne badania laboratoryjne, a czasem wystarczy samoobserwacja i analiza, albo pomoc specjalisty.

Ale nie! no po co. My dalej swoje – “nie umiem poradzić sobie z jedzeniem wieczorem”, “nie umiem bez słodyczy” – to są skutki. Skutki czegoś, co jest wcześniej. A to, że jesz słodycze, albo objadasz się wieczorem albo nie potrafisz wytrzymać 3 godzin do kolejnego posiłku jest efektem Twoich wyborów. Być może trzeba zmienić coś innego, a nagle okaże się, że problem znika. No bo jak inaczej rozwiązać problem, jeśli nie znamy przyczyny? Ja nie umiem. Ty umiesz?

Zawsze zanim pojawi się działanie, jest myśl i jest emocja.

To nie idzie samo, że coś niesie Twoje ciało i coś każe mu jeść czekoladę.

Samo też nie załącza się wzdęcie brzucha, czy biegunka albo poranne nudności. Drżenie dłoni też nie włącza się samo. Migrena czy brak spadku wagi również mają swoje przyczyny. I biorąc tabletkę na migrenę, jedząc czekoladę w momencie zachcianki, czy sięgając po posiłek w momencie hipoglikemii nie rozwiązujesz problemu, tylko łatasz dziury. Działasz objawowo, zanim zastanowić się, skąd ta zachcianka, skąd ten ból głowy i co chcą mi powiedzieć jelita.

Byłoby cudownie, gdyby po długiej kuracji antybiotykowej Twoje ciało powiedziało do Ciebie “Ty słuchaj matko królowa, która tam siedzisz w mózgu, zafundowałaś mi taką kurację antybiotykami, że mam chwilowo nietolerancję laktozy i będę Cię prosić o wizytę w toalecie, za każdym razem, kiedy zjesz coś, co zawiera laktozę”. Spoko, co? Ciało do Ciebie mówi i to, że nagle pojawia się biegunka, wzdęcia, czy migrena, zawsze ma swoją przyczynę. Dolegliwości nie biorą się z powietrza. Tylko ty nie umiesz przeanalizować, że to właśnie o dysbiozę bakteryjną i poantybiotykowe wyjałowienie jelit się rozchodzi.

Dolegliwości to głos Twojego ciała.

Ono nie umie SŁOWAMI. Ciało rozmawia do Ciebie poprzez objawy, ból, stany zapalne, wypadanie włosów, brak apetytu, gromadzenie wagi, problemy ze snem.

Dlaczego go nie słuchasz?

Sama przez długi czas nie słuchałam swojego ciała. Za to kumulowałam emocje, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić, nie dawałam im przestrzeni by je wyrzucić, pobyć z nimi, nie czułam się bezpiecznie, miałam stany lękowe i ciągłe napięcie w brzuchu. Wypełniałam pustkę i brak poczucia bezpieczeństwa rożnymi sposobami, w tym jedzeniem. Tak, to prawda, że jedzeniem rozładowujemy emocje. Ale nowy jadłospis, droższy dietetyk nic Ci nie pomoże, jeśli nie zwrócisz się do swoich emocji.

Jeśli tyjesz z powodu złej diety czy braku wiedzy – zastosujesz dietę i problem znika.

Jeśli tyjesz z powodu złej diety, pomimo tego, że umiesz zdrowo jeść, a nawet z jadłospisem Ci nie idzie, bo mimo wszystko objesz się na wieczór jak dzik – rób krok w tył. Żadna dieta nie pomoże do póki nie dokopiesz się do tego, co pojawia się zanim się objesz. Ja Ci skomponuję dietę, która będzie smaczna i która Cię odżywi. Ogarnę, że wyregulujemy Twój poziom cukru, żebyś nie czuł głodu. I wtedy to zadziała. Ale dietą nie naprawisz stresu, lęku, braku miłości, nadmiaru pracy, przemęczenia.

Naprawdę smutek mnie ogarnia, gdy kolejny pacjent dostaje psychotropy bez sprawdzenia poziomu witaminy D, czy witamin z grupy B.

Gdy pacjent na biegunkę dostaje steryd. Bo na badania nie ma czasu.

Gdy pacjent poproszony przeze mnie o gastroskopię związaną z refluksem, zamiast badania zostaje odesłany z receptą na IPP i prokinetyk.

Kolejny pacjent z Hashimoto dowiaduje się, że hormony musi brać do końca życia, a do kontroli trzeba przychodzić by zwiększyć dawkę leku.

Myśląc tym sposobem, nigdy nie rozwiążemy problemu. Dlaczego? Bo…

 

Żadna choroba nie bierze się z braku leku

To Ty, swoim działaniem i codziennymi wyborami, zaburzasz swój organizm. Jeśli zadbasz o głowę i ciało, to i ciało zmieni swoją mowę i zamiast odburkiwać bólem, czy wzdęciami w końcu odpowie po ludzku – spokojem i zdrowiem.

Bo depresja ma swoje przyczyny. A biorąc leki na depresję, nie uzupełnisz niedoborów, nie wyregulujesz rytmu dobowego, nie zadbasz o stan zapalny.

Bo biegunka też nie spadła z nieba. I możesz mieć lamblie, glistę i yersinię i biorąc steryd, hodować je dalej, zatrzymując biegunkę wraz z bakteriami na siłę w organizmie, zamiast pozwolić by się ich pozbyl. Boski pomysł!

Bo refluks może być związany z zapaleniem żołądka, ale nie musi. Czyli albo lek Ci pomoże, albo jeszcze pogorszy.

Bo hashimoto jest przyczyną tego, że zjada się Twoja tarczyca, przez co musisz przyjmować leki – mniejsza tarczyca, mniejsza zdolność do produkcji hormonów. Zwiększając lek – nie spowodujesz, że przeciwciała atakujące tarczycę znikną.

I nie mówię, że lekarze są źli. O nikim nie mówię źle, bo każdy w naszej branży pomaga, jak umie. Są tak wykształceni – przecież uczyłam się na tej samej uczelni, z tymi samymi wykładowcami, z tych samych książek, co oni. Potem poszłam szukać swojej prawdy. I jestem wdzięczna, że znalazłam. Jestem wdzięczna, że tyle osób oddaje się pod moją opiekę, ufając, że mimo iż jadę pod prąd, robię dobrze.

Emocje nie są po to, żeby je chować – tylko wypuszczać i wypowiadać.

Emocje nie mogą być przyczyną jedzenia – jemy po to, żeby odżywić organizm. Nie po to, aby poczuć ulgę.

Trzeba walić wprost!

I zamiast iść po kolejną czekoladę, iść do swojej głowy i zapytać o co mi do cholerki chodzi! 🙂

 

Napisz Komentarz